wtorek, 30 lipca 2013

Szukać, nie szukać

Kilka miesięcy temu rozstałam się z (jak wtedy myślałam) Tym Jedynym. Lekko nie było, bo trochę ze sobą byliśmy, ale niecałe dwa miesiące minęły jak uznałam, że już mogę się zacząć spotykać z innymi - niezobowiązująco, po prostu na kawę i na rozmowę, wychodząc z założenia, że nieznajomi nie mogą być gorsi od znajomych. Rozmawiałam z moją koleżanką, żeby podsunęła mi w naszym małym mieście kogoś, kto będzie w moim typie, kto mi się spodoba fizycznie, kto będzie inteligentny, błyskotliwy, zaradny, miły, dowcipny, ambitny i kto się będzie starał. Ona wtedy powiedziała "o kochana, to nie u nas, tu takiego nie znajdziesz". I natychmiast zaczęła opowiadać o swoim Tym Jedynym, który jest kochany, troskliwy, taki zaradny i taki mądry, a jaki kulturalny i w ogóle wzór cnót i dobroci. "Czyli da się takiego u nas znaleźć" - pomyślałam. Koleżanka kontunuuje opowieść, że widują się codziennie i tylko czasem on wychodzi na jakąś imprezę z kolegami, bo wiadomo, trzeba trochę smyczy popuścić. Wiadomo. I ona doskonale wie, co on tam robi, ważne, że jest jej wierny, a że coś wciąga, to akurat nieistotny szczegół. Co?! Cały obraz idealnego Tego Jedynego mojej koleżanki uległ zmianie. Faktycznie, u nas takiego jak sobie wymarzyłam nie znajdę.
Inna koleżanka poznała mnie przypadkiem ze swoim kolegą, traf chciał, że akurat mu się spodobałam. Pomyślałam sobie - całkiem przystojny, ma jakieś cele życiowe, pasje, mówi do rzeczy, czemu nie? Napisał do mnie. Najpierw jedną wiadomość, potem drugą, a już nazajutrz spytał mnie, czy nie sądzę, że to może być coś na całe życie. Nie, nie sądzę i uciekłam w podskokach, zniechęcona do dalszych poszukiwań.
Powinnam była pamiętać starą życiową mądrość - jak szukasz, to nie znajdziesz. Akurat miałam sesję na uczelni, więc za dużo czasu na rozmyślania nie miałam.
Pewnego dnia zaprosił mnie na wesele mój kolega, dobry kolega, ale jednak kolega. Miałam obiekcje, ale pomyślałam, że w sumie należy mi się odrobina zabawy, bo ile można siedzieć i się uczyć, i zamartwiać. Od tamtej pory kolega nie jest kolegą, a kimś znacznie, znacznie więcej. Okazało się przypadkowo, że jest przystojny, inteligentny, błyskotliwy, zaradny, miły, dowcipny, ambitny, no i stara się jak mało kto. Okej, nie mieszka w moim mieście, ale to zupełnie nie ma znaczenia. Wiecie co? Nigdy nie szukajcie miłości, bo ona i tak nie przyjdzie. Ja musiałam odpuścić temat, a potem tylko dać szansę mężczyźnie, któremu naprawdę na mnie zależało. I jeszcze coś! Nigdy nie trzymajcie się relacji, która Was nie uszczęśliwia. Nie tłumaczcie sobie, że coś się zmieni, bo nic się nie zmieni i ja mogę Wam to powiedzieć pewna tego w stu procentach. Pamiętajcie także - jak gorzej być nie może, na pewno będzie lepiej.

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie,
szczęśliwa ja :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Strona główna